Archiwa z 2010

Budomel

BudomelPo raz drugi w krótkim czasie nie wyszedł nam wyjazd na MRU. Za pierwszym razem w ostatniej chwili musiałem iść do pracy. Mieliśmy nadrobić to w poprzednią sobotę, ale tym razem na przeszkodzie stanął nieoczekiwany atak zimy. Podjechaliśmy zobaczyć na poznański Strzeszyn, na pozostałosci Budomelu. W połowie lat 90-tych zeszłego wieku ze starą paczką często odwiedzaliśmy to miejsce. Nocne rozmowy przy piwie na poddaszu , pierwszy zawód miłosny, ucieczki przed patrolem policyjnym,  jest po prostu co wspominać. Później na ponad 10 lat zapomniałem o tym miejscu. Pojawiłem się tam dopiero w 2007 roku gdy graliśmy na tym terenie w paintball. Nie miałem żadnych zdjęć z tego budynku, więc trzeba było to nadrobić, ale do tego miejsca nie ma już swobodnego dostępu jak to było kiedyś. Ale wszystko po kolei. Budomel to nazwa potoczna niewykończonego budynku. Wśród młodzieży znany jako ” schizownia ” . Był budowany w latach 70- tych ubiegłego wieku. Miał służyć jako hotel dla dygnitarzy partyjnych. W internecie pojawiają się też informacje, że znajdować się tam miał ośrodek szkolenia kadr rolniczych.  Posiada piwnice i dziewięć kondygnacji naziemnych ( dwie kondygnacje tzw. łacznika, trzecia kondygnacja pozbawiona okien, pięć kondygnacji tzw. mieszkalnych lub hotelowych i poddasze). Budynek nie został ukończony ponieważ inwestor odpowiedzialny za wykończenie obiektu uciekł z pieniędzmi za granicę. Od tego momentu nie prowadzono żadnych prac i powoli popadał w zapomnienie. Miejsce to zainteresowało złomiarzy, którzy wymontowali wszystko co się dało z metalowych części, także barierki z klatek schodowych. Niezabezpieczono także szyby wind, przez co budynek stał się niebezpieczny. Oprócz młodzieży, pojawiających się tu także od czasu do czasu bezdomnych, można  było w tym miejscu spotkać grafficiarzy,  paintballowców i amatorów wspinaczki. Według informacji zebranych z internetu zginęły tu co najmniej 3 osoby a kilkanaście zostało rannych. Ostatni wypadek śmiertelny miał  tu miejsce w sierpniu 2008 roku. Obecnie pewien inwestor stara się wykupić wszystkie udziały własności budynku, aby zrealizować swoje plany budowlane. Na przeszkodzie stawają przepisy, które mówią, że bez pełnych praw własności nie można wyburzyć obiektu. Od połowy 2009 roku budynek jest ogrodzony i chroniony przez calą dobę przez agencję ochrony. Na poddasze nie udało mi się dostać, ponieważ schody do pewnego poziomu są zamurowane. Zrobiłem kilka fotek w środku łącznika, więcej się nie dało, bo miałem tzw. minutę na rozejrzenie się po terenie. Obiekt prędzej czy później zniknie z powierzchni ziemi, ponieważ zostanie wyburzony, ale wspomnienia zostaną na zawsze. Chociaż obecnie jest chroniony, to zaliczam go do kategorii opuszczone, bo prawie zawsze tak było i dla mnie też tak zawsze będzie.

Fort VIa ” Stockhausen ” w Poznaniu

Fort VIa " Stockhausen "Fort pośredni VIa ” Stockhausen ” starego typu znajduje się w Poznaniu przy ul. Lutyckiej. Został wybudowany w latach 1879-1882 w pierwszym etapie twierdzy fortowej. Fort został zmodernizowany i wzmocniony w 1888 roku. Po wojnie został wysadzony i rozebrany. Ogólnie stan opłakany co potwierdzają fotki zrobione podczas kilku odwiedzin tego miejsca.

III Piknik przy bunkrze w okolicach Gołańczy 2010

III Piknik przy bunkrzeW końcu po zwiedzeniu opisywanych już obiektów w Mierzewie, Biskupinie, Wenecji i Gołańczy dotarliśmy do głównego punktu naszego wypadu, którym był III piknik przy bunkrze w Laskownicy-Podjezierzu w pobliżu Gołańczy. Trochę pobłądziliśmy i nie skręciliśmy tam gdzie powinniśmy, czyli w leśną drogę przy cmentarzu w Gołańczy. Dojechaliśmy do Chawłodna i zawróciliśmy z drogi, która nadawała się tylko do urwania zawieszenia. Spotkaliśmy myśliwego ze sztucerem i psem, więc spytaliśmy go o drogę. Wtedy doszło do nas dwóch miejscowych i zaproponowali żebyśmy ich zabrali , bo Oni też tam się wybierają. Po małej chwili dojechaliśmy na miejsce. Impreza odbywała się na polu  przy bunkrze nr.13. Typowy kameralny piknik przy ognisku organizowany przez Gminny Ośrodek Kultury w Gołańczy i pasjonatów podziemi.W tym roku patronat nad imprezą objął burmistrz Gołańczy, pan Mieczysław Durski, który wręczył rekonstruktorom ręczny karabin maszynowy Browning. Główną atrakcją była inscenizacja ” U progu wojny ” . I tutaj słów kilka odnośnie organizatorów. Bylem na kilku dużych imprezach tego typu gdzie człowiek musi uważać żeby kogoś nie nadepnął i obowiązkowo godzinę prędzej musiał  zająć miejsce, żeby cokolwiek widzieć, a tutaj same niespodzianki. Na pikniku było najwyżej 200, może 300 osób, wszystko doskonale widziałem, przez mikrofon znakomicie wszystko zostało opowiedziane. Był pokaz szalunku umocnień i zainscenizowana bitwa ” U progu wojny ” . W 1939 roku walki ominęły bunkry w okolicy Gołańczy, więc pokaz miał charakter: co by było gdyby… Ostatecznie to Niemcy zdobyli bunkier. W inscenizacji uczestniczyło tylko 13 osób, ale jak dla mnie  impreza była udana. Jeśli tylko znajdę czas to w przyszłym roku też tu przjadę.

Co to jest pasja?

PasjaOstatnio zastanawiałem się czym tak naprawdę jest pasja?. To coś więcej niż hobby, dla pasji trzeba się poświecić. Ktoś może zapytać, niby w jaki sposób trzeba się poświęcać zwiedzając fortyfikacje i opuszczone obiekty?. Wystarczy kupić bilet lub wejść do środka jak obiekt jest opuszczony. Jest to oczywiście błędne myślenie. Wiele ciekawych obiektów znajduje się na terenach wojskowych lub terenach prywatnych. Zawsze staram się pytać o wejście i przeważnie je uzyskuję, bo co niektórzy właściciele mnie kojarzą, lub po rozmowie wiedzą, że mnie to interesuje. Dogadać się można z każdym, ja  już przeszedłem chyba wszystkie etapy, od wojska zaczynając, a na zakonnicach kończąc. Zdecydowanie najgorsze rozmowy są z wojskiem, wiele obiektów użytkują np. jako magazyny wojskowe. Można zawsze zrezygnować, ale też można wejść na własne ryzyko. W pewnej jednostce wojskowej w pobliżu Poznania, kiedyś żołnierze do mnie krzyczeli: stój Ty sku……ie, bo będę strzelał, ale po jakimś czasie na mój widok już tylko mówili: no nie, to znowu Ty?, czy Ty nie masz co w domu robić?. Kilkanaście razy przeskakiwało się przez plot, żeby zobaczyć budowle, która nas interesuje, a raz to pies właściciela tak nas pogonił, że przez 10 minut nie mogliśmy słowa wypowiedzieć ze zmęczenia. Trzy razy zdarzyło mi się uciekać przed lochą z młodymi w lesie. Po latach się wspomina z zadowoleniem, ale wtedy do śmiechu nam nie było. Nielegalnych wejść do podziemi MRU nawet nie liczę, ale muszę przyznać, że od 1996 roku jak pojawiłem się pierwszy raz w tych rejonach to ani razu nie niszczyłem żadnych krat. Po prostu wykorzystuję okazję jak coś jest otwarte, a że ma się znajomości w różnych regionach Polski, to dowiedzenie się co jest otwarte na MRU zajmuje mi kilkadziesiąt minut. Niekiedy trzeba zejść i wejść po zardzewniałych i brakujących schodach, które pamiętają czasy żołnierzy niemieckich lub trzeba przechodzić blisko otwartych szybów, albo się czołgać. Osobnym tematem są spotkania w takich obiektach z bezdomnymi lub ludźmi z wiadomo jakiego półświatka.  Niedawno koleżanka mi się  spytała, czy się nie boję, że kiedyś się coś stanie?. Oczywiście, że się boję, bo tylko głupcy się nie boją!, ale zawsze wtedy będę mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że przeżyłem życie tak jak chciałem: czyli z pasją!. Pozdrowienia dla wszystkich bunkrowców – Sulęcin, Wrocław, Boryszyn, Wysoka, Szczecin, Zielona Góra, Poznań – niejeden browar jeszcze w systemie wypijemy!.

Pozycja obronna Wągrowiec – Gołańcz – Dobieszewko

Pozycja Wągrowiec-Gołańcz-DobieszewoZawsze chętnie odwiedzam polskie schrony bojowe. Polska pozycja obronna została wybudowana latem w 1939 roku. Wybudowano 17 obiektów, wykopano rowy strzeleckie i ustawiono zasieki z drutu kolczastego.  Do dzisiaj zachowało się 16 schronów. Zachowały się w idealnym stanie, a w czasie II wojny światowej żaden z obiektów nie został nawet uszkodzony. Jedyny atak niemieckiego lotnictwa na bunkry w okolicy Dobieszewa miał miejsce 1 września 1939 roku, lecz ucierpialy jedynie okopy. Dwa dni później schrony bojowe zostały opuszczone przez 10 ( z Łowicza ) i 37 ( z Kutna ) pułk piechoty. Zwiedziliśmy cztery schrony w Golańczy i Laskownicy – 3 tradytory ( jeden dwustronny i dwa jednostronne ) i 1 schron obserwacyjno-bojowy. Zapraszam do obejrzenia zdjęć. W końcu z kuzynem jesteśmy razem na jednym zdjęciu, bo rzadko nam się to zdarza. Tyle wypraw razem zaliczyliśmy, ale zawsze na przemian robiliśmy sobie fotki, więc tym razem wykorzystaliśmy obecnośćmiejscowego miłośnika obiektów bojowych.

Powrót do góry