Wyspa ZamkowaTen wyjazd planowałem od dawna. W internecie jakieś dwa lata temu przeczytałem o ruinach na wyspie położonej ponad 20 km. od mojego miejsca zamieszkania. Postanowiłem je zobaczyć, zwłaszcza że większość zamieszczonych zdjęć zrobionych jest z daleka. Jezioro Góreckie – cel naszej podróży, jest największym jeziorem Wielkopolskiego Parku Narodowego. Na jeziorze znajdują się dwie wyspy, w tym interesująca nas wyspa ” zamkowa „. Wokół jeziora istnieje kilka oficjalnych i dzikich plaż. Znajduje się tu rezerwat ścisły, dlatego kąpiel jest tutaj surowo zabroniona oraz istnieje zakaz używania łodzi. Widok ruin z daleka, oczywiście mnie nie satysfakcjonował więc najlepszym okresem była zima i przedostanie się na wyspę po zamarzniętym lodzie. W tym roku aura była bardzo sprzyjająca, aby w końcu zobaczyć to miejsce. Z kuzynem Mariuszem tego roku wybieraliśmy się już dwukrotnie, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, głównie silne wiatry i opady śniegu. Postanowiliśmy poczekać na ładniejszą pogodę, aby zdjęcia były bardziej imponujące. Wszystko wskazywało na to, że jednak tej zimy już nie odwiedzimy tego miejsca, gdy nagle zadzwonił Mariusz, którego w pracy wysłali na przymusowy urlop, a ja po nocnym pilnowaniu firmy szefa, też byłem w domu. Dogadaliśmy się błyskawicznie i w myśl powiedzenia, ze do trzech razy sztuka, wyruszyliśmy do celu naszego wypadu. Zajechaliśmy od strony Puszczykowa. Wszędzie zwały śniegu, więc nawet na parkingu musieliśmy uważać żeby się nie zakopać. W dalszą drogę ruszyliśmy pieszo. W końcu dotarliśmy do brzegu malowniczego jeziora. Do pokonania pozostały jeszcze oblodzone schody, więc trzeba było się sprężyć, żeby nie zaliczyć tzw. gleby. W końcu z daleka zobaczyliśmy wyspę zamkową, porośniętą lasem, zajmującą 1,25 ha. Po kilkuset metrach spaceru po śladach środkiem jeziora dotarliśmy do celu. Na wyspie już nie było tak udeptane, więc kilka razy poczułem chłód w butach. Zameczek zrobił na mnie duże wrażenie. Został wybudowany w latach 1824-25 i został prawdopodobnie zaprojektowany przez Tytusa Działyńskiego. Ten romantyczny obiekt był prezentem dla jego siostry Klaudyny, późniejszej żony Bernarda Potockiego. Małżeństwo przebywało tutaj do 1830 roku. W maju 1848 r. podczas Wiosny Ludów, w pobliskich lasach zorganizowała się partyzantka, wycofująca się z Rogalina. Wojska Pruskie myśląc, że w zameczku swoją siedzibę ma rząd powstańczy ostrzelali wyspę ogniem armatnim, niszcząc zamek. Powstańcy prawdopodobnie w tym miejscu nigdy nie rezydowali. Dzisiaj zamek to trwała ruina, którą oprócz zimowych mrozów, można podziwiać z brzegu jeziora, jednak latem jest mocno zasłonięty przez drzewa i liście.